PRZEPOWIEDNIA O UCZNIU, KTÓRY NIE CHCE CHCIEĆ
Wszystkich należy wzywać na radę,
gdyż Pan często właśnie komuś młodszemu objawia to,
co jest lepsze.
(Reguła św. Benedykta z Nursji, VI w.)
Zła wiadomość jest taka: samorząd szkolny to nieustannie tracona szansa. Dobra wiadomość brzmi zaś tak: ta szansa, choć tracona, nie ginie i zawsze pozostaje do wykorzystania. Nie ginie, bo źródłem tej szansy jest naturalne dążenie dzieci i młodzieży do wywierania wpływu na rzeczywistość, która ich otacza. Od wychowawców w znacznej mierze zależy, w jaki sposób potrzeba ta zostanie zaspokojona. Ryzyko związane z powierzaniem uczniom odpowiedzialności za szkołę i uczenie się nie jest większe, niż ryzyko związane z zaspokajaniem potrzeby wpływu w sposób destruktywny dla społeczności. Mimo to – my, nauczyciele – wolimy często raczej reagować na opór, niż dzielić się władzą i korzystać z wielu rąk do pracy. Parafrazując Aleksandra Wielopolskiego należałoby rzec: „Dla naszych uczniów możemy zrobić wszystko, z nimi nic.”
- Kategorie: Blog, Ewaluacja, wychowanie
PERŁA W KORONIE
Są w szkole przedmioty lepsze i gorsze. Możemy udawać, że tak nie jest, możemy pomstować na niesprawiedliwość, ale dzieci w szkole dowiadują sie tego najpóźniej w czwartej klasie, zwykle od samych nauczycieli. Listę „ważnych” i „michałków” zna każdy, lokalnie – z uwagi na profil szkoły lub osobowość nauczyciela – jakiś przedmiot wędruje do pierwszej ligi albo z niej spada. Poza szkołami sportowymi WF traktowany jest – nomen omen – per noga. Niedobrze i to nie dlatego, że „dzieci mają krzywe kręgosłupy”. W każdym razie nie ten argument za kulturą fizyczną w szkole wydaje mi się kluczowy.
Trzeba powiedzieć i to, że sami wuefiści bywa mordują swój przedmiot zmieniając go niekiedy w forsowną gimnastykę lub w rodzaj musztry, niekiedy w zaangażowaną pracę tylko nad sukcesami tych, co „dobrze rokują”, niekiedy zaś w demoralizujący spektakl rozpoczynający się od słów „Macie tu piłkę. Pokopcie se”.
No i – zanim wygłoszę pochwałę szkolnego gimnastykowania się – wspomnę jeszcze o
- Kategorie: Blog, Metody pracy, wychowanie
NA KONIEC ROKU SZKOLNEGO (Z PATOSEM)
Kto był w szkole 28 czerwca ma jeszcze przed oczyma rozmaite gesty wdzięczności, powtarzane rok w rok. Te wyuczone, wyrażone w drętwej mowie wierszyków. Te śmieszno-straszne, odwrotnie proporcjonalne do wielkości bukietu. Wreszcie i te, których nie zdołali po swojemu zaprogramować wychowawcy i rodzice: mocne i proste, jak uścisk ręki i porozumiewawcze spojrzenie albo jak laurka. Chciałbym do tej lawiny dodać jeszcze jedno podziękowanie. Dla pewnej zapomnianej…
Pomiędzy utworami Adama Zagajewskiego jest jeden, nie o szkole zgoła, a nazywa się „Pisanie wierszy”. To niezwykły zbiór poruszających obrazów – każdy pokazuje pełne napięcia zmaganie z Rzeczywistością, z którego wychodzisz jak Jakub ze spotkania z Aniołem: z błogosławieństwem i okulawiony.
Niekiedy, tak jak teraz z końcem roku szkolnego, mam wrażenie, że ten wiersz mógłby też nosić tytuł „Uczenie w szkole”. Gdy pustoszeje klasa
- Kategorie: Blog, Lektury, wychowanie
EWD i NWD
Nie spotkałem jeszcze nauczyciela, który nie przeklinałby rankingów. Nie spotkałem się jednak także z jakąkolwiek akcją ze strony nauczycieli, która pokazałaby nonsens tego rodzaju przedsięwzięć. Nie dość, że cierpliwie znosimy biznesowe inicjatywy rozmaitych „Perspektyw”, to jeszcze tańczymy, jak nam zagrają! A przecież wiemy dobrze, że ranking pokazuje najpewniej tylko to, kto był w tymże rankingu wysoko w poprzednich latach – to samospełniająca sie przepowiednia. Żenujący spektakl.
Liceum, w której pracowałem naście lat temu było na czubku rankingu w Warszawie. W pierwszej klasie miałem – trudno uwierzyć – tylko finalistów i laureatów rozmaitych konkursów. Na końcu mojej pracy z nimi miałem 5 licealnych olimpijczyków. A szkoła kolejny rok była na szczycie. Czy była w tym jakakolwiek moja zasługa?
Jakość pracy sprawdza się, gdy trójkowicza czynimy czwórkowiczem, a nie wówczas, gdy uda nam się nie zaszkodzić olimpijczykowi 🙂 To truizm. Jakiś upiorny marketingowy fatalizm tłumaczy, dlaczego rozumiejąc tę prostą prawdę, sięgamy z uporem maniaka po wyniki rankingów. A tylko lenistwo chyba wyjaśnia, czemu nie walczymy o dusze rodziców zatrutych miazmatami rankingowego szołbiznesu.
Dlatego od początku kibicuję badaniom Edukacyjnej Wartości Dodanej (więcej tutaj). Te badania, oparte na szczegółowym zestawianiu danych egzaminacyjnych, pokazują, w jaki sposób „przybywa” wiedzy i umiejętności dzieciom podczas pobytu w szkole. Czy coś dodaliśmy naszym olimpijczykom, czy tylko grzejemy się w słońcu ich sukcesu? Czy wsparliśmy dzieci z kłopotami, czy poprzestajemy na konstatacji, że „tu już od nas nic nie zależy”? Czy aby nie jesteśmy – mówiąc językiem układów wspołrzędnych używanych w EWD – „szkołą straconych szans”?
ARCHIWUM BLOGA
P | W | Ś | C | P | S | N |
---|---|---|---|---|---|---|
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 |
8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |
15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 |
22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 |
29 | 30 |