Wykształcenie jest tym, co przetrwa, kiedy już zapomnimy to, czego się nauczyliśmy. (B.F.Skinner)

HORRENDUM: PUNKTY ZA ZACHOWANIE

piątek, 25 kwietnia 2014 Dodał:

O punktach za zachowanie miałem okazję nieraz dyskutować i z nauczycielami, i z rodzicami, i z dziećmi. Nieszczęście owo jest dość popularne, a może nawet coraz popularniejsze (choć to tylko wrażenie, a nie wiedza oparta na danych).

Najczęściej rzecz polega na zbudowaniu mniej lub bardziej skomplikowanego systemu, który pozwala przyznawać punkty dodatnie lub ujemne za takie lub inne zachowania, a na koniec – dzięki szybkiemu ich zsumowaniu – otrzymujemy ocenę wyrażoną w ministerialnej skali, gdzieś między nagannym a wzorowym. Nie będę teraz dociekał, dlaczego rozmaite szkoły sięgają po ten horrendalny pomysł. Zbiorę natomiast podstawowe argumenty, które – moim zdaniem – przesądzają o tym, że ten deprawujący system należy zewsząd rugować tak szybko, jak tylko to możliwe.

WIEM, CO PRZEŻYWAM

środa, 26 lutego 2014 Dodał:

Czy będziesz wiedział, co przeżyłeś? – zapytała kiedyś w tytule swojego eseju  profesor Maria Janion. Jej niepokój dotyczył – jesli mnie pamięć nie zwodzi na manowce – kwestii zupełnie zasadniczej, a mianowicie mojej słabnącej zdolności do opowiadania o tym, co dzieje się w moim wnętrzu.

Kiedyś bogactwo dostępnych obrazów literackich sprawiało, że mogłem wesprzeć mój niewprawny język słowami poetów – dziś te skarby są trudniej dostępne, pod strzechami naszych głów nie Mickiewicz, ale muzyka rozrywkowa mieszka. Mówiąc jeszcze inaczej: dawniej można było zakochać się na wiele sposobów i na wiele sposobów można było to wyrazić, dziś nadal zakochujemy się na wiele sposobów, ale kultura masowa podsuwa nam już tylko jeden sposób wyrazu – jak mówi poeta (e.e. cummings, zdaje się) – voulez-vous coucher avec moi? 

Brak środków wyrazu oznacza uwięzienie. Czuję i nie wiem co. Przeżywam i nie potrafię nazwać. Fajnie – znaczy przeżywam coś dobrego. Masakra – to nie dało mi radości. Życie w takim zamknięciu jest męką, w tym więzieniu musi dojść do buntu.

Dla programu „Solidarna Szkoła”, organizowanego przez Centrum Edukacji Obywatelskiej i Europejskie Centrum Solidarności, przygotowałem zestaw projektów i gier edukacyjnych (tu można je zobaczyć), a przy okazji poproszono mnie o wpis na blogu projektu. Wpis zrobiłem, a teraz przenoszę go tutaj, bo ostatnio sporo podczas szkoleń rozmawialiśmy o wymaganiach – a ten wpis o wymaganiach właśnie, nie tylko o „Solidarności”, choć od niej się zaczyna…

Z rozmaitych powodów pierwsza „Solidarność” (pierwsza, to znaczy ta z lat 80.) budziła podziw na świecie i jest na świecie po dziś dzień źródłem inspiracji. Tym, co zaskakiwało wielu, był ujawniający się w działaniach ruchu paradoks „samoograniczającej się rewolucji”. Ile razy w historii toczyły się rewolucje, tyle razy mieliśmy do czynienia z narastającą falą, która załamywała się dopiero w jakichś tragicznych wydarzeniach. W Polsce rewolucja samoograniczała się, choć i tak skończyło się stanem wojennym – nie tyle jednak z powodu radykalizacji ruchu, ile z powodu braku wyobraźni u przedstawicieli reżimu. Zdolności samoograniczania się zabrakło komunistom.

Wartość samoograniczenia wspominam, bo wśród wielu wartości, które przywołuje się na naszym blogu w kontekście „Solidarności”, tej akurat brakuje. Tymczasem rzecz jest ważna, zwłaszcza tam, gdzie pojawia się władza, czyli np. w szkole.

Mały Książę rozmawiał kiedyś z królem, pamiętacie?

Wszystkich należy wzywać na radę,

gdyż Pan często właśnie komuś młodszemu objawia to,

co jest lepsze.

(Reguła św. Benedykta z Nursji, VI w.)

 

Zła wiadomość jest taka: samorząd szkolny to nieustannie tracona szansa. Dobra wiadomość brzmi zaś tak: ta szansa, choć tracona, nie ginie i zawsze pozostaje do wykorzystania. Nie ginie, bo źródłem tej szansy jest naturalne dążenie dzieci i młodzieży do wywierania wpływu na rzeczywistość, która ich otacza. Od wychowawców w znacznej mierze zależy, w jaki sposób potrzeba ta zostanie zaspokojona. Ryzyko związane z powierzaniem uczniom odpowiedzialności za szkołę i uczenie się nie jest większe, niż ryzyko związane z zaspokajaniem potrzeby wpływu w sposób destruktywny dla społeczności. Mimo to – my, nauczyciele – wolimy często raczej reagować na opór, niż dzielić się władzą i korzystać z wielu rąk do pracy. Parafrazując Aleksandra Wielopolskiego należałoby rzec: „Dla naszych uczniów możemy zrobić wszystko, z nimi nic.”

TOP