HORRENDUM: PUNKTY ZA ZACHOWANIE

Dodał: / piątek, 25 kwietnia 2014 / Kategorie: Blog, Ocenianie, wychowanie

O punktach za zachowanie miałem okazję nieraz dyskutować i z nauczycielami, i z rodzicami, i z dziećmi. Nieszczęście owo jest dość popularne, a może nawet coraz popularniejsze (choć to tylko wrażenie, a nie wiedza oparta na danych).

Najczęściej rzecz polega na zbudowaniu mniej lub bardziej skomplikowanego systemu, który pozwala przyznawać punkty dodatnie lub ujemne za takie lub inne zachowania, a na koniec – dzięki szybkiemu ich zsumowaniu – otrzymujemy ocenę wyrażoną w ministerialnej skali, gdzieś między nagannym a wzorowym. Nie będę teraz dociekał, dlaczego rozmaite szkoły sięgają po ten horrendalny pomysł. Zbiorę natomiast podstawowe argumenty, które – moim zdaniem – przesądzają o tym, że ten deprawujący system należy zewsząd rugować tak szybko, jak tylko to możliwe.

Po pierwsze,  system punktowy jest nieustannie powtarzaną dzieciom informacją, że dobre zachowanie nie jest wartością samą w sobie, ale jest wartością z uwagi na to, że wymienia się na nagrody (punkty). Komunikat taki jest głęboko demoralizujący – dobroć jest celem samym w sobie.

Po wtóre, system punktowy orientuje dzieci na nagrody / kary, a nie na rozwój kompetencji / zmianę postaw. Motywacja pierwszego rodzaju (motywacja zewnętrzna) jest mniej efektywna (skutkuje tylko na krótką metę) i podminowuje motywację drugiego rodzaju (wewnętrzną), niszczy ją. W konsekwencji dzieci działają wyłącznie wtedy, kiedy pojawia się zewnętrzne wzmocnienie.

Po trzecie, system punktowy uruchamia motywację opartą na zachowaniach rywalizacyjnych, porównywaniu się, co wzmacniane jest jeszcze przez częste współzawodnictwo między klasami. Nie mobilizuje natomiast do samorozwoju, porównywania siebie wczoraj z sobą samym dzisiaj.

Po czwarte, motywacja zewnętrzna, zorientowana na karę i nagrodę, okazuje się nieskuteczna nawet na krótką metę w przypadku dzieci, które „przebiły dno lub sufit”, tzn. mają punktację, której dalszy spadek (lub wzrost) jest już bez znaczenia.

Po piąte, system punktowy nie daje żadnej informacji na temat mocnych stron i obszarów do rozwoju u dziecka. Wielość elementów, które składają się na dobre zachowanie ulega zamazaniu i zostaje sprowadzona do sumy punktów.

Po szóste,  system punktowy jest uznaniowy. Skoncentrowany na pytaniu „ile punktów jest warte jakie zachowanie”, prowadzi do przegapienia ważniejszego pytania „czym jest jakieś zachowanie”. W praktyce na to drugie pytanie każdy wychowawca/wychowawczyni/rodzic/pracownik szkoły odpowiada sam, czyli każdy inaczej.

Po siódme, system punktowy jest czasochłonny i pracochłonny. Jeżeli ma być konsekwentnie stosowany, to wymaga nieustannego odnotowywania zachowań pozytywnych / negatywnych, punktowania ich, zliczania i przekazywania do osób odpowiedzialnych. W praktyce zatem nie może być stosowany konsekwentnie. Brak konsekwencji czyni system niesprawiedliwym, a w konsekwencji przeciwskutecznym i gorszącym dla dzieci.

Po ósme, system punktowy uruchamia proces „wymieniania zachowań” zamiast „poprawiania zachowań”. Punkty utracone przez złe zachowanie nadrabia się nie poprzez poprawę tego zachowania, lecz  przez inne zachowanie, punktowane dodatnio.

Po dziewiąte, system punktowy sprowadza do jednej skali punktowej szereg całkowicie niewspółmiernych zachowań, umiejętności, postaw. Ta niewspółmierność jest nieusuwalna i nieustannie generuje wątpliwości typu: dlaczego pomoc koleżeńska jest warta tyle, co spóźnienie itp.

Po dziesiąte, system punktowy zorientowany jest na działania/zachowania, a nie na konkretną osobę z jej rozwojową specyfiką. Niezależnie od tego, czy jakieś zachowanie przychodzi komuś z trudem czy bez, poprzedziła je praca czy nie, zawsze warte jest tyle samo punktów. System punktowy promuje zatem to, co wrodzone, a nie to co nabyte i wypracowane.

Jakieś zalety? Nie widzę.

TOP