„SOLIDARNOŚĆ”, MAŁY KSIĄŻĘ I OCENIANIE

Dla programu „Solidarna Szkoła”, organizowanego przez Centrum Edukacji Obywatelskiej i Europejskie Centrum Solidarności, przygotowałem zestaw projektów i gier edukacyjnych (tu można je zobaczyć), a przy okazji poproszono mnie o wpis na blogu projektu. Wpis zrobiłem, a teraz przenoszę go tutaj, bo ostatnio sporo podczas szkoleń rozmawialiśmy o wymaganiach – a ten wpis o wymaganiach właśnie, nie tylko o „Solidarności”, choć od niej się zaczyna…
Z rozmaitych powodów pierwsza „Solidarność” (pierwsza, to znaczy ta z lat 80.) budziła podziw na świecie i jest na świecie po dziś dzień źródłem inspiracji. Tym, co zaskakiwało wielu, był ujawniający się w działaniach ruchu paradoks „samoograniczającej się rewolucji”. Ile razy w historii toczyły się rewolucje, tyle razy mieliśmy do czynienia z narastającą falą, która załamywała się dopiero w jakichś tragicznych wydarzeniach. W Polsce rewolucja samoograniczała się, choć i tak skończyło się stanem wojennym – nie tyle jednak z powodu radykalizacji ruchu, ile z powodu braku wyobraźni u przedstawicieli reżimu. Zdolności samoograniczania się zabrakło komunistom.
Wartość samoograniczenia wspominam, bo wśród wielu wartości, które przywołuje się na naszym blogu w kontekście „Solidarności”, tej akurat brakuje. Tymczasem rzecz jest ważna, zwłaszcza tam, gdzie pojawia się władza, czyli np. w szkole.
Mały Książę rozmawiał kiedyś z królem, pamiętacie? Król spytał chłopca, czy słusznie mógłby rozkazać swemu generałowi „aby jak motyl przeleciał z jednego kwiatka na drugi”? A gdy Mały Książę zaprzeczył, zyskał pochwałę i wyjaśnienie: „Należy wymagać tego, co można otrzymać. Autorytet opiera się na rozsądku. (…) Ja mam prawo żądać posłuszeństwa, ponieważ moje rozkazy są rozsądne.”
Myślę, że w solidarnej szkole my, nauczyciele, powinniśmy zadbać o to, w jaki sposób stawiamy wymagania. Kiedy zostaną uznane one za rozsądne, a w konsekwencji będą budować nasz autorytet, a nie go rujnować?
Ile razy słyszę, gdy uczeń czy uczennica mówią: „pytania mi podeszły”, „miałem dobry dzień”, „uwzięła się na mnie”, „spytał z tego, czego nie było”, wiem, że nauczycielski autorytet właśnie uległ autodestrukcji. Oto dziecko nie potrafi powiązać swojego wyniku z wymaganiem.
Co cechuje dobre wymagania?
Po pierwsze, powinny być jasno sformułowane, a jasno to znaczy precyzyjnie, publicznie i w języku ucznia. Rozsądne to znaczy przecież dające się rozumnie osądzić – jak mogę wydać sąd, gdy coś jest ogólne, niezrozumiałe, a co najgorsze schowane w szufladzie mojego nauczyciela?
Po wtóre, powinny elastycznie dopasowywać się do potrzeb ucznia – zarówno tego, który ma kłopoty z uczeniem się, jak i tego, który chciałby sam rozwijać się w wybranych przez siebie kierunkach. Wymagania tak rozumiane są sprzężone z rozwojem ucznia, formułujemy je w rozmowie z konkretną osobą i lokujemy w „strefie najbliższego rozwoju”. Chyba zbyt często jeszcze wymagania zniechęcają. Ustawiono je tak, że służą głównie dowodzeniu, że ktoś jest głupkiem, albo też tak, że odwracają uwagę od tego, co w danej chwili jest fascynujące dla dziecka. „Żądaj tego, co możesz otrzymać.” – napomina Saint-Exupery.
Po trzecie, powinniśmy starać się równie jasno opisywać postęp w kompetencjach społecznych, co w wiedzy. Potrafimy rozbić na stopnie zaawansowania wiedzę o dziejach Peerelu, ale czy nie byłoby warto poddać takiej refleksji także i rozwój umiejętności? Czy nie chciałoby się mieć takiego punktu odniesienia w (auto)refleksji na temat współpracy w grupie, empatii czy kontroli emocjonalnej? Ktoś może zaraz powiedzieć, że próba sporządzania precyzyjnego opisu tak migotliwej sfery jest groźna. Odpowiem, że nieunikniona sztywność takich wymagań jest łatwym alibi dla nicnierobienia oraz, że – jak wskazałem wyżej – interpretację wymagań cechuje elastyczność. Solidarna szkoła powinna mieć takie wymagania. To trudne i rewolucyjne. Nie uda się nam, nauczycielom, bez presji ze strony uczniów, bez ich wsparcia i informacji zwrotnej. Uczniowie, pomóżcie naszej władzy dokonać samoograniczenia, a zarazem – wspominając samoograniczającą się rewolucję „Solidarności” – rozumiejcie, że zmiany nie nastąpią z dnia na dzień. Może w solidarnej szkole warto wspólnie ustalić np. trzyletni program wprowadzania jasnych i elastycznych standardów?
Najnowsze Wpisy
HORRENDUM: PUNKTY ZA ZACHOWANIE
O punktach za zachowanie miałem okazję nieraz d...CHIŃSKA ENCYKLOPEDIA
Chciałbym zaproponować Wam pod rozwagę metodę, ...WIEM, CO PRZEŻYWAM
Czy będziesz wiedział, co przeżyłeś? – za...